O ile podrÃģÅžny bodaj parÄ chwil zatrzyma siÄ na gÅÃģwnej ulicy, ktÃģra prowadzi do Doubs pod sam szczyt pagÃģrka, moÅžna trzymaÄ sto przeciw jednemu, Åže spotka tam wysokiego mÄÅžczyznÄ z waÅžnÄ
i powaÅžnÄ
minÄ
. Na jego widok odkrywajÄ
siÄ wszystkie gÅowy. WÅosy ma szpakowate, ubrany jest szaro. Jest kawalerem licznych orderÃģw, ma wydatne czoÅo, orli nos, rysy na ogÃģÅ dosyÄ regularne: na pierwsze wraÅženie twarz ta jednoczy nawet godnoÅÄ prowincjonalnego mera ze Åladami urody, jakie moÅže jeszcze zachowaÄ fizjonomia miÄdzy czterdziestym Ãģsmym a piÄÄdziesiÄ
tym rokiem. Ale niebawem przykro uderzy paryÅžanina wyraz zadowolenia z siebie i tÄpej zarozumiaÅoÅci. Czuje siÄ, koniec koÅcÃģw, Åže talenty tego czÅowieka sprowadzajÄ
siÄ do punktualnego ÅciÄ
gania cudzych naleÅžytoÅci i pÅacenia moÅžliwie najpÃģÅšniej wÅasnych. (Fragment)
āļāļīāļĒāļēāļĒāđāļĨāļ°āļ§āļĢāļĢāļāļāļĢāļĢāļĄ