Nie, wróć, widzę to na sklepowych półkach, gdy odpalam stronę dowolnego sklepu internetowego lub trafiam do centrum handlowego. Nie wiem, czy też tak macie, ale ja przeglądając planszówkowe propozycje, zaczynam czuć się tak samo, jak podczas wizyty w księgarni. Zerkam na okładki i nie wiem, po prostu nie wiem, czy w środku kryję się to, co obiecuje mi ilustracja, czy też kolejny klon przygód zaburzonej nastolatki i seksownego świetlika zwanego wampirem. Postawię być może ryzykowną tezę, ale gier jest po prostu za dużo, wydawców zresztą też i powoli zmierzamy do momentu, w którym prawdziwą sztuką będzie dokonanie właściwego wyboru. To już nie szalone lata dziewięćdziesiąte, kiedy dostępnych było zaledwie kilka gier od Sfery, Dragona i Encore.
Panie i panowie! Witamy w magicznym świecie konsumpcji! Kupcie, wypróbujcie, odłóżcie szybko na półkę i wróćcie po więcej. Możecie też co prawda zastanowić się nad wyborem i cieszyć się czymś przez długie miesiące. Ale szczerze, czy macie na to czas?
Do zobaczenia za miesiąc!